środa, 13 sierpnia 2025

Czy odkryjesz kto jest mordercą? - Antony Johnston

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5/6
Bardzo ciekawa lektura, prawdziwa gratka dla wszystkich, którzy kochają zagadki i kryminały! Czy odkryjesz, kto jest mordercą? to niezwykła, interaktywna opowieść, w której to ty jesteś detektywem. 
Już od pierwszych stron widać, że nie jest to zwykła książka. Nie czyta się jej od początku do końca w standardowy sposób – zamiast tego podejmujemy decyzje, które wpływają na przebieg wydarzeń. Kogo przesłuchać jako pierwszego? Któremu tropowi zaufać? Kiedy szukać kolejnych dowodów? To my wybieramy drogę, a każda decyzja może nas zbliżyć do rozwiązania… albo zupełnie nas zmylić. 
Akcja książki toczy się wokół tajemniczego morderstwa w miejscu zwanym Kwiaty Elizjum. Sama nazwa już budzi niepokój i intryguje. Klimat historii jest gęsty, nieco mroczny, pełen niedopowiedzeń i tajemnic. Autor umiejętnie buduje napięcie, stopniowo odkrywając kolejne elementy układanki. 
Największą siłą tej książki jest jej interaktywność. Możliwość wyboru, podejmowania decyzji i odkrywania różnych zakończeń sprawia, że każda lektura może być inna. Czytelnik nie tylko śledzi fabułę – on ją także o dziwo współtworzy. Dzięki temu mamy wrażenie, że naprawdę uczestniczymy w śledztwie, a każda podjęta przez nas decyzja niesie ze sobą konsekwencje.
To książka, która spodoba się nie tylko fanom kryminałów, ale także osobom, które lubią łamigłówki, gry logiczne i historie z twistem. Trzeba myśleć, analizować, kojarzyć fakty – ale właśnie to sprawia, że trudno się od niej oderwać.
Polecam. Czy odkryjesz, kto jest mordercą? to inteligentna, nietypowa i bardzo wciągająca książka. Idealna dla tych, którzy marzyli o tym, by wcielić się w rolę detektywa i samodzielnie rozwikłać kryminalną zagadkę. Czy uda ci się odkryć prawdę? To zależy tylko od ciebie. Jedno jest pewne – ta książka na długo zostaje w pamięci.

 

niedziela, 10 sierpnia 2025

Dziennik 1954 - Leopold Tyrmand

 



Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Fanką twórczości Tyrmanda byłam już wcześniej, ale po lekturze Dziennika... kilka lat temu stałam się fanką Tyrmanda także, jako człowieka. Po 5 latach wróciłam do lektury zapisków mojego ulubionego pisarza.
Leopold Tyrmand to jedna z najbardziej barwnych postaci polskiej literatury XX wieku. Urodzony w 1920 roku w Warszawie, wychowany w inteligenckiej rodzinie żydowskiej, przeszedł przez wielokulturową mozaikę Europy przedwojennej, przez wojnę, okupację i powojenną stalinizację Polski. Był nie tylko pisarzem i publicystą, ale także ikoną nonkonformizmu i niezależnego myślenia w czasach, gdy takie postawy były szczególnie niebezpieczne. Jego życie było pełne zwrotów akcji, warto je poznać. 
Choć pisarz najbardziej znany jest z powieści Zły, to właśnie Dziennik 1954 pozostaje jednym z najważniejszych i najgłębszych świadectw jego myśli, światopoglądu i samotnej walki z konformizmem tamtych czasów. 
Dziennik 1954 to osobisty zapis codzienności, ale nie w sensie prostego kalendarium. Tyrmand prowadzi dziennik przez trzy miesiące – od 1 stycznia do 2 kwietnia 1954 roku. Był to okres, gdy pisarz był zawodowo wykluczony, pozbawiony możliwości publikacji. Miało to miejsce po tym, jak wraz z redakcją Tygodnika Powszechnego odmówił podpisania nekrologu Stalina w wersji cenzurowanej przez władze. To czas dla Tyrmnda trudny materialnie, ale też wyjątkowy intelektualnie.
Dziennik... był takim literackim aktem samoobrony i zarazem moralnego sprzeciwu wobec świata konformizmu, ideologicznego kłamstwa i estetycznej bylejakości, wobec świata, którego Tyrmand nienawidził. Taki ówczesny protest book.
Najmocniejszą stroną Dziennika... jest bezkompromisowa ocena rzeczywistości i ludzi ją tworzących. Tyrmand bezlitośnie punktuje konformizm środowisk twórczych, moralną kapitulację inteligencji, uległość wobec propagandy. Atakuje znajomych (często z nazwiska lub pod inicjałami), krytyków, pisarzy, aktorów – wszystkich, którzy według niego „sprzedali się” systemowi, przyjęli jego reguły dla osobistych korzyści lub ze strachu. 
Dziennik 1954 to także zapis walki Tyrmanda z samym sobą – z narastającą frustracją, samotnością, biedą, lękiem przed zapomnieniem. To również próba stworzenia przez autora mitu własnej osoby: inteligenta niepokornego, człowieka zasad, artysty na wygnaniu we własnym kraju. Mimo trochę megalomańskiej tendencji, Dziennik... jest szczery i autentyczny.
Ważną część stanowią opisy związków, flirtów i erotycznych przygód Tyrmanda.
Styl autora jest żywy, błyskotliwy, pełen ironii, autoironii i celnych obserwacji. To styl literata z krwi i kości, który nawet pisząc o śniadaniu potrafi stworzyć mini-esej. Jego zdania są nasycone kulturą, literaturą, humorem – ale też bólem.
Dziennik 1954 to jedno z najważniejszych dzieł polskiej literatury osobistej XX wieku. Nie tylko jako dokument epoki, ale jako głos jednostki przeciw systemowi – nie w sensie politycznym, ale egzystencjalnym. To książka o samotności, niezależności, odwadze i potrzebie zachowania twarzy.
Dziennik 1954 to fascynująca, wielowarstwowa lektura – dla jednych męcząca przez intelektualny ciężar i narcystyczne tony, dla innych – bezcenna jak relikwia niezależnego ducha w czasach totalitaryzmu. To książka do powolnego smakowania, analizowania, może nawet prowadzenia własnych notatek na marginesach. Tyrmand stworzył w niej coś więcej niż dziennik: stworzył pomnik jednostki w oporze – nie heroicznej, ale ludzkiej. I właśnie dlatego tak ważnej. Lektura Dziennika...to dla mnie ponownie niesamowita przygoda i wyjątkowe doznanie. Mimo upływu kilku dekad, książka jest nadal aktualna. Przypomina ona, że wolność zaczyna się od odwagi bycia sobą. Polecam.

 

piątek, 8 sierpnia 2025

Para idealna - Ruth Ware

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4-/6 

Autorka sięga po motywy dobrze znane z thrillerów psychologicznych. Mamy tu: izolację, niepewność, narastającą paranoję i wiele innych. Ware łączy je z konwencją współczesnych reality show. Efekt? Książka, która może nie zaskakuje nowatorskim podejściem, ale zdecydowanie wciąga i trzyma w napięciu do ostatnich stron. 
Lyla to główna bohaterka, której życie zaczyna się rozpadać. Ambitna, ale zmęczona porażkami na każdym polu życia, daje się namówić swojemu chłopakowi Nico na udział w kontrowersyjnym programie typu reality show, mającym wyłonić „parę idealną”. Już sam pomysł wydaje się mało rozsądny, ale Lyla nie ma nic do stracenia, a udział w programie może być ostatnią szansą, by coś zmienić. 
Początkowo Para idealna przypomina satyrę na współczesną kulturę medialną – świat social mediów, sztuczne relacje, pokazywanie związku w telewizyjnym obiektywie. Szybko jednak atmosfera gęstnieje. Izolacja na wyspie, nieprzewidywalna pogoda i coraz bardziej niepokojące wyzwania wprowadzają element grozy. Z pozoru niewinne show zaczyna przypominać bardziej eksperyment psychologiczny niż zabawę, a napięcia między parami prowadzą do konfliktów, które – jak to bywa u Ware – mogą mieć tragiczne konsekwencje.
Największym atutem książki jest umiejętne budowanie atmosfery zagrożenia. Ruth Ware nie spieszy się z odsłanianiem wszystkich kart. Pisarka bardzo powoli wprowadza niepokojące sygnały, które z czasem układają się w coraz bardziej mroczny obraz. Bohaterowie są dobrze i ciekawie nakreśleni. Z wieloma ich cechami czytelnik może się utożsamiać, kilkorgu z nich kibicować. Np. Lyla, z którą łatwo się utożsamić. Zdezorientowana, zmęczona i szukająca ratunku – jej przemiana z biernej uczestniczki wydarzeń w kobietę, która zaczyna walczyć o przetrwanie, została świetnie pokazna.
Mimo licznych zalet książka nie jest wolna od słabości. Chodzi mi np. o tempo akcji, które jest bardzo nierówne. Pierwsza połowa książki rozwija się dość powoli, skupiając się głównie na relacjach między parami, które nie zawsze są interesujące na tyle, by utrzymać napięcie. Dopiero w drugiej połowie, kiedy stawka naprawdę rośnie, książka nabiera rozpędu.
Zakończenie jest zbyt przewidywalne, a to chyba największa wada każdego thrillera. Niektóre wątki zostają rozwiązane zbyt szybko lub powierzchownie, co trochę rozmywa efekt „wow”, na który czytelnik czekał przez kilkaset stron. 
Para idealna to nienajgorszy thriller psychologiczny z ciekawą oprawą i dobrze skonstruowaną główną bohaterką. Ruth Ware umie trzymać w napięciu i bawić się atmosferą niepokoju, nawet jeśli nie wszystko w tej historii działa idealnie. Warto przeczytać, ale nie liczcie na spektakularny efekt. Nie jest najlepsza książka Ware, ale zdecydowanie nie najgorsza.
 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

 

środa, 6 sierpnia 2025

Pogoda pod psem. Cykl: Śledztwa Immy Tataranni (tom 2) - Mariolina Venezia

 


Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Mariolina Venezia po raz kolejny udowadnia, że włoska literatura kryminalna może być nie tylko inteligentna, ale też ironiczna, zadziorna i bardzo, bardzo ludzka. Pogoda pod psem to druga część cyklu o prokurator Immie Tataranni. Jest to powieść, którą pochłania się z przyjemnością większą niż talerz makaronu w domowej knajpce w sercu Matery. 
A skoro już o Materze mowa, miasto to nie jest w tej książce jedynie tłem. Jest ono pełnoprawnym, żywym bohaterem, ze swoimi wilgotnymi zaułkami, historią zapisaną w tufie i melancholijną urodą południa Włoch. To wszystko bardziej przypomina kadr z filmu Felliniego niż kryminał. Vnezia pokazuje Basilicatę w nieco surowym świetle: z jednej strony pełną dzikiej urody, z drugiej – rozdrapywaną przez wielkie interesy, polityczne układy i lokalne przesądy. Deszcz, błoto i mrok doskonale oddają klimat śledztwa, ale też psychiczny stan bohaterki. A wszystko to w idealnych proporcjach, świetnie pomieszane i genialnie zaserwowane czytelnikom.
Imma Tataranni to absolutna perełka wśród literackich postaci. To prawdziwa kobieta, żywa bohaterka, a nie tylko literaci twór. Jest nieidealna, niepokorna, złośliwa, nieprzejednana, a jednocześnie pełna człowieczeństwa. Jej osobowość rwychodzi daleko poza ramy klasycznego kryminału. Ma więcej wspólnego z bohaterkami Eleny Ferrante niż ze stereotypowymi detektywami. Venezia portretuje ją wspaniale, z sympatią, ale bez taryfy ulgowej. Imma potrafi być trudna, kąśliwa, nie do końca fair. Jednak jej siła polega na autentyczności. To kobieta, która nie boi się być sobą, nawet jeśli oznacza to chodzenie w szpilkach po rozmokłym polu dowodowym. To postać, z którą utożsami się wiele z nas. I na tym polega potęga tych książek.
Bohaterka, Matera ok. Zapytacie - a wątki kryminalne, czyli to co w kryminale najważniejsze? Są, i to bardzo sprawnie poprowadzone. Mamy zniknięcie młodej dziewczyny, tajemnicze powiązania polityczne, cień przeszłości, kprzysłowiowe trupy w szafie, a do tego śledztwo balansujące na granicy zawodowej katastrofy. Ale Venezia robi coś więcej. Autorka wplata w kryminał refleksjąe nad współczesnymi Włochami, gdzie przeszłość wciąż czai się za rogiem, a prawda nigdy nie jest oczywista. Między kampanią wyborczą, a magią wiejskich zabobonów, przemyka cień pytania: komu właściwie zależy na sprawiedliwości, a komu na tym, żeby wszystko zostało po staremu? Widać tu bardzo duże podobieństwo do weneckiego cyklu z komisarzem Brunettim Donny Leon.
Bardzo ciekawi są także bohaterowie drugiego planu, np. sierżant Calogiuri, nieco zbyt przystojny, by mu ufać, mąż, który zaskakuje swoją zaradnością, i córka, z którą Imma toczy odwieczną wojnę pokoleń. Relacje rodzinne są tu nie mniej ważne niż śledztwo. Pisarka przedstawia je z humorem, ale i goryczą pokazują, jak trudno być jednocześnie kobietą, matką, partnerką i urzędniczką państwową na południu Włoch. Nie jest to kraina przyjazna dla kobiet. Wg. wielu Włochów z tego regionu, kobieta nadal powinna siedzieć w domu i zajmowac się tylko rodziną.
Pogoda pod psem to kryminał, którego nie da się jednoznacznie zaszufladkować. To również opowieść o kobiecie, która – mimo wszystkich przeciwności – nie daje się złamać. To także pieśń (czasami gorzka) traktująca o południu Włoch, które pachnie wilgotną ziemią, gotującym się gulaszem i niespełnionymi marzeniami. I o tym, że nawet w największym błocie można iść dalej – byle z głową podniesioną wysoko i w ulubionych szpilkach. Zdecydowanie polecam. Świetne, zabawne, mądre.

 


poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Wszystko zostaje w rodzinie - John Marrs

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5/6
Wszystko zostaje w rodzinie Johna Marrsa to ciekawy thriller psychologiczny, który nie tylko trzyma w napięciu, ale również zmusza do refleksji nad granicami zaufania, trwałością relacji i cienką linią między przeszłością a teraźniejszością. Marrs udowadnia po raz kolejny, że jest mistrzem w konstruowaniu dusznej, pełnej napięcia atmosfery oraz nieprzewidywalnych zwrotów akcji.
Początkiem historii jest klasyczny motyw – młode małżeństwo, Mia i Finn, z entuzjazmem odnawiają starą posiadłość, by zamienić ją w dom swoich marzeń. Wszystko zapowiada się wspaniale. Związek kwitnie, pojawia się ciąża, a remont niesie ze sobą nadzieję na nowy początek. Jednak Marrs bardzo szybko burzy ten pozorny spokój już na samym początku. Pewnego dnia na jednej z desek zostaje znaleziona wiadomość. Jaka to wiadomość? Tego nie zdradzę. Napisze tylko, iż jest to początek i punkt zapalny dla całej historii. Można śmiało powiedzieć, że to iskra, która uruchamia lawinę wydarzeń. 
Autor prowadzi czytelnika przez spiralę napięcia. Narracja powoli odsłania kolejne tajemnice, dając czas, by poczuć niepokój Mii, jej rosnącą obsesję i poczucie osamotnienia. Z czasem bohaterka coraz bardziej oddala się od męża, nie potrafiąc zignorować sygnałów, że coś jest nie tak. 
Zamiast prostych rozwiązań i tanich chwytów grozy, autor oferuje psychologiczną głębię, pogłębiając portret Mii jako kobiety w rozdarciu: między miłością a lękiem, racjonalnością a paranoją. 
Jednym z największych atutów powieści jest samo miejsce akcji – dom, który staje się niemal żywym bohaterem książki. Marrs tworzy jego historię z dbałością o każdy szczegół, budując przerażającą mitologię wokół jego ścian. To nie tylko miejsce zbrodni, ale również symbol traumy, dziedziczonych sekretów i konsekwencji decyzji podejmowanych przez poprzednich mieszkańców.
W miarę rozwoju fabuły napięcie narasta, a Marrs co chwila podrzuca nowe tropy i fałszywe wskazówki. Co najważniejsze, autor nie popada w banał ani przewidywalność. Zakończenie, choć logiczne i dobrze umotywowane, potrafi zaskoczyć i zostawia czytelnika z poczuciem niepokoju. 
Wszystko zostaje w rodzinie to nie tylko solidny thriller, ale przede wszystkim psychologiczna opowieść o zaufaniu, poczuciu bezpieczeństwa i cienkiej granicy między przeszłością a teraźniejszością. John Marrs udowadnia, że nawet z pozornie znanego motywu potrafi wydobyć coś świeżego, niepokojącego i wciągającego. 
To książka dla wszystkich miłośników mrocznych tajemnic, psychologicznych napięć i fabuł, które nie dają o sobie zapomnieć. Jeżeli szukasz thrillera, który wbije cię w fotel, a przy tym zostawi z pytaniami o to, co naprawdę oznacza "bezpieczny dom" – ta powieść jest właśnie dla ciebie.

sobota, 2 sierpnia 2025

Karuzela pomyłek - Andrea Camilleri

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Andrea Camilleri to niekwestionowany mistrz włoskiego kryminału. Autor po raz kolejny udowadnia, że jego kunszt narracyjny i psychologiczna przenikliwość nie mają sobie równych. Karuzela pomyłek, najnowsza odsłona przygód komisarza Montalbano, to powieść, która zachwyca, niepokoi, wciąga bez reszty i nie pozwala o sobie zapomnieć długo po przeczytaniu ostatniej strony. 
To nie jest zwykły kryminał – to gęsta jak sycylijska noc opowieść o ludzkich słabościach, wypaczonej miłości i zbrodniach, które rodzą się z głęboko zakorzenionego bólu i pragnienia zemsty. Camilleri z chirurgiczną precyzją operuje ironią, psychologicznym napięciem i groteską, tworząc powieść pełną wielowymiarowych znaczeń.
Komisarz Salvo Montalbano jest jak zawsze błyskotliwy i czujny. Choć czas nieubłaganie odciska piętno na jego ciele i duszy, nie traci ani odrobiny ze swojej przenikliwości i moralnej siły. Gdy inni dostrzegają jedynie powierzchnię – on zagląda pod nią. To nie policjant, to filozof śledztwa, który myśli sercem, a czuje rozumem. 
Śledztwo, które prowadzi, przypomina tytułową karuzelę. Jest ono pełne zawrotów akcji, fałszywych tropów i zwodniczych powiązań. Mamy trzy kobiety – porwane, odurzone, a jedna brutalnie poraniona. Nie łączy ich z pozoru nic oprócz miejsca pracy i wieku. W tle płonie sklep, a jego właściciel i narzeczona znikają bez śladu. Czy to mafia? Porachunki? A może coś jeszcze bardziej złowieszczego? A to dopiero początek. Nic więcej wam o fabule nie napiszę. Nie chce psuć elementu zaskoczenia. Warto, zdecydowanie warto przeczytać tę książkę. 
Camilleri jak nikt inny potrafi malować słowem. Jego Sycylia tętni życiem, zapachami, upałem i melancholią. Nocne sceny w Vigacie są niemal poetyckie lub jak namalowane przez mistrza pędzla. Jednocześnie każdy akapit pulsuje grozą, niedopowiedzeniem, czarnym humorem i czymś, co można nazwać „egzystencjalnym niepokojem”. 
Styl autora to nie tylko narracja, to przede wszystkim doświadczenie. Czytelnik nie tyle czyta, co wchodzi w świat powieści. Czytelnik wręcz czuje zawilgocone mury komisariatu, słyszy ironiczne komentarze Montalbana i niemal czuje zapach dań Enza z ukochanej trattorii.
To, co wyróżnia Karuzelę pomyłek spośród innych powieści kryminalnych, to genialna konstrukcja fabularna. Camilleri bawi się, zwodzi czytelnika, prowadzi go przez labirynt, w którym logika co chwilę przeczy samej sobie. A jednak – wszystko się spina. Z każdym rozdziałem odsłania się nowa warstwa, nowy motyw, który zmienia całkowicie perspektywę. 
Końcowe rozwiązanie jest zaskakujące, mroczne, a jednocześnie boleśnie ludzkie. Pokazuje ono, że zło nie zawsze ma twarz gangstera czy psychopaty. Czasem jest zakorzenione w zwyczajności, samotności i odrzuconym uczuciu.
Karuzela pomyłek to kryminał wyjątkowy, nie tylko dla miłośników zagadek i policyjnych dochodzeń, ale dla wszystkich, którzy cenią literaturę z duszą. To powieść, która miesza gatunki, emocje i filozofię, pozostawiając po sobie intelektualne drżenie i emocjonalną zadumę. 
Andrea Camilleri pokazuje pełnię swojego talentu – ironicznego, a zarazem bezlitośnie prawdziwego. To książka, którą czyta się jednym tchem, ale pamięta przez lata. Nie sposób się od niej oderwać. Nie sposób o niej zapomnieć. Polecam i jestem zachwycona. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

 

 

 

 

czwartek, 31 lipca 2025

Duch opata, czyli pokusa Maurice'a Treherne'a - Louisa May Alcott

 


Wydawnictwo MG, Moja ocena 5/6
Louisa May Alcott to nazwisko kojarzone niemal wyłącznie z pogodnymi i wzruszającymi Małymi kobietkami. Jednak Duch opata, czyli pokusa Maurice’a Treherne’a ukazuje zupełnie inne, mroczniejsze, bardziej tajemnicze oblicze tej autorki. To gotycka perełka literacka, która udowadnia, że Alcott świetnie odnajduje się nie tylko w ciepłych opowieściach rodzinnych, ale również w intrygującej, pełnej niedopowiedzeń i napięć prozie z elementami psychologicznymi.
Akcja powieści toczy się w scenerii gotyckiej: w starym, angielskim zamku, gdzie na czas świątecznego zgromadzenia zjeżdża się arystokratyczna śmietanka towarzyska. Już od pierwszych stron czuć, że coś wisi w powietrzu. Jest to wręcz gęsta atmosfera skrywanych tajemnic, niezałatwionych spraw i duchów przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć. Do tego mroczne, zimne pomieszczenia, kurz i to wszystko, co tworzy mroczną, angielską atmosferę.
Maurice Treherne, główny bohater był jeszcze niedawno człowiekiem pełnym życia, wpływów i planów. Jednak na skutek wypadku stał się kaleką. Mimo fizycznych ograniczeń jest on wciąż niezwykle bystrym obserwatorem. Jego umysł działą świetnie. Maurice nie jest biernym uczestnikiem wydarzeń. To on, mimo cierpienia i poczucia izolacji, staje się kluczem do rozwikłania zagadki duchów, zdrad i nieczystych intencji.
W tle snuje się tytułowy duch opata – element nadprzyrodzony, który buduje napięcie i nadaje opowieści atmosfery rodem z klasyki gotyku. Ale Duch opata nie jest horrorem – to raczej powieść z duchami niż o duchach. Ich obecność stanowi metaforę winy, tajemnic i niepokojów duszy. 
Louisa May Alcott bardzo ciekawie łączy elementy romantyczne, psychologiczne i społeczne. Ukazuje napięcia klasowe, hipokryzję towarzyską i zakłamanie moralne. Co z tego wyniknie? Tego nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury tej bardzo ciekawej powieści. Warto.
Duch opata, czyli pokusa Maurice’a Treherne’a to prawdziwy literacki klejnot. Z jednej strony jest to klasyczna powieść gotycka z atmosferą pełną cieni, szeptów, mroku i pytań. Z drugiej strony jest to psychologiczna i emocjonalnie angażująca opowieść o ludzkiej godności, miłości i zmaganiu się z losem. 
Wydanie zasługuje na osobne uznanie. Zdobione pięknymi ilustracjami, doskonale oddaje ducha epoki i klimat gotyckiej opowieści. Delikatne grafiki wspaniale uzupełniają treść, potęgując atmosferę tajemnicy i emocjonalnego napięcia. To nie tylko książka do czytania, ale także do podziwiania – elegancka i dopracowana w każdym detalu. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

 

 

środa, 30 lipca 2025

Orlando - Virginia Woolf

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6

Orlando to bez wątpienia jedna z najbardziej niezwykłych powieści XX wieku. Virginia Woolf stworzyła dzieło, które wymyka się gatunkom i tradycyjnym literackim podziałom. Jest to fikcyjna biografia, powieść historyczna, filozoficzny esej i zarazem pełna humoru satyra na społeczne konwenanse.
Tytułowy bohater, Orlando, to młody arystokrata żyjący w elżbietańskiej Anglii. Ma duszę poety, marzy o miłości, sławie i przygodzie. Już na początku powieści uderza nas niezwykłość tej postaci, Orlando wydaje się nie podlegać zwykłym prawom czasu. Z wiekiem się nie starzeje, a jego życie rozciąga się przez kilka stuleci. Kulminacyjnym momentem tej podróży jest nagła, tajemnicza przemiana bohatera w kobietę. Od tej chwili Orlando (już jako kobieta) musi zmierzyć się z zupełnie innym zestawem doświadczeń i społecznych oczekiwań.
Ale Orlando to nie tylko historia niezwykłej osoby. To również pretekst do refleksji nad tym, jak bardzo nasze życie i tożsamość są kształtowane przez czynniki zewnętrzne: płeć, epokę, społeczne role, język i kulturę. Woolf zadaje odważne pytania: Czy tożsamość jest stała? Czy kobieta i mężczyzna naprawdę aż tak się różnią? To, co czyni Orlando wyjątkowym, to nie tylko oryginalna fabuła, ale przede wszystkim styl pisania Virginii Woolf. Jej język jest pełen  ironii i błyskotliwego humoru. Autorka prowadzi narrację z lekkością, często zwracając się bezpośrednio do czytelnika, komentując wydarzenia z przymrużeniem oka, bawiąc się konwencją biografii. 
W tle tej powieści jest mnóstwo historii literatury. Pojawiają się nawiązania do wielkich pisarzy i poetów, do konwencji i stylów różnych epok. Ale Orlando to również manifest i bardzo śmiała próba pokazania, że granice między płciami, epokami, a nawet literackimi gatunkami są płynne i umowne. Autorka rzuca wyzwanie utartym schematom i pokazuje, jak sztuka może wyzwalać z ograniczeń. 
Orlando nie jest typową powieścią – i to jej największa zaleta. Polecam ją każdemu, kto szuka w literaturze nie tylko ciekawej historii, ale też intelektualnej przygody. To książka dla czytelników otwartych na eksperymenty, którzy cenią zarówno lekki styl, jak i głębokie przesłanie. 
Nie trzeba być znawcą literatury, by czerpać przyjemność z tej lektury. Polecam, zdecydowanie.

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik) 

 

 

poniedziałek, 28 lipca 2025

Szczęściary - Magdalena Kordel

 



Wydawnictwo Znak, Mpja ocena 5/6
Magdalena Kordel kolejny raz udowadnia, że potrafi snuć opowieści, które nie tylko poruszają serce, ale też otulają duszę jak ciepły koc w chłodny wieczór. W swojej najnowszej powieści Szczęściary, pisarka zabiera nas do świata czterech kobiet. Mimo upływu lat i życiowych zawirowań, nasze bohaterki wciąż potrafią trzymać się razem. Ta książka traktuje nie tylko o przyjaźni. To celebracja kobiecej siły, empatii i miłości, które nie znają granic czasu ani przeciwności losu. 
Zyta, Miłka, Pola i Łucja – cztery kobiety, każda inna, każda z własnym bagażem doświadczeń, ale z jednym wspólnym mianownikiem: przyjaźnią, która przetrwała od dzieciństwa. Autorka ciekawie maluje portrety swoich bohaterek, ukazując ich w chwilach słabości, odwagi, zwątpienia i triumfu. Kobiety nie są idealne, ale są autentyczne. Co wg. mnie najważniejesze, w ich historiach z łatwością można odnaleźć cząstkę siebie. 
Zyta zmaga się z bólem po stracie zaufania i pytaniem, czy można ponownie otworzyć serce, które raz już zostało złamane. Miłka staje przed dramatyczną decyzją: czy zacząć od nowa, zostawiając za sobą to, co znane, ale niesatysfakcjonujące? Pola, wyczerpana codziennością i rolą "matki-ogarniaczki", szuka przestrzeni tylko dla siebie. Łucja z kolei staje w obliczu odważnego pytania: czy ma jeszcze prawo marzyć, czy to już „nie ten wiek”? 
Każda z tych historii mogłaby być osobną powieścią, ale dopiero splecione razem tworzą pełny obraz – mozaikę kobiecości, lojalności i siły płynącej z relacji.
Kordel pisze z niezwykłą lekkością – jej język jest ciepły, obrazowy, pełen humoru i wzruszeń. Autorka potrafi w jednej chwili rozbawić czytelnika do łez, by za moment zmusić do refleksji. Dialogi między bohaterkami są autentyczne, skrzące się ironią i serdecznością, a sceny wspólnych spotkań przypominają najlepsze momenty z naszych własnych przyjaźni. 
Szczęściary poruszają tematy niełatwe, takie które dotykają wielu z nas, ba większości. Mamy więc - rozstania, samotność, wypalenie, lęk przed zmianą. Kordel nie moralizuje. Ona towarzyszy swoim bohaterkom – a przy okazji także nam, czytelnikom – w drodze do zrozumienia, że prawdziwe szczęście to nie brak problemów, lecz ludzie, którzy przy nas trwają mimo nich. 
Szczęściary to książka dla każdej kobiety, która ma (lub miała) swoją paczkę przyjaciółek. Dla każdej, która czasem czuje się zagubiona, przeciążona, zrezygnowana – ale nie traci nadziei. Dla tych, które szukają w literaturze nie tylko ucieczki od codzienności, ale też inspiracji do tego, by spojrzeć na swoje życie łagodniej. Polecam.


sobota, 26 lipca 2025

Jaskółczym szlakiem - Maria Rodziewiczówna

 


Wydawnictwo MG, Moja ocena 5,5/6
Jaskółczym szlakiem to jedna z tych powieści, które mimo upływu lat, nie tracą swojego uroku, głębi i wartości literackiej. Maria Rodziewiczówna, mistrzyni obrazowania polskiej prowincji i losów ziemiaństwa, w tej książce łączy to, co w jej twórczości najcenniejsze: patriotyzm, melancholię, obserwację społeczną oraz subtelną opowieść o ludzkich pragnieniach i dylematach. To literatura z duszą – mądra, ciepła, a jednocześnie nienaiwna. 
Fabuła książki osnuta jest wokół przyjazdu do Polski młodego Polaka, który całe życie spędził w Algierze. Przybywa on do ojczyzny przodków z poczuciem misji, ale i z osobistym celem: pragnie odnaleźć swoje miejsce wśród rodaków, a przy okazji znaleźć żonę. Jednak ten powrót to coś znacznie więcej niż tylko romantyczna eskapada. Mamy konfrontację idealizowanych wyobrażeń o Polsce z jej rzeczywistością pod zaborami, pełną kontrastów, napięć społecznych i nieoczywistych układów między ziemiaństwem, a chłopstwem. 
Autorka z ogromną wrażliwością i znawstwem oddaje atmosferę końca XIX wieku. Po raz kolejny pisarka udowodnila, iż jest w tym mistrzynią. Ta atmosfera ukazana jest zarówno w warstwie społecznej, jak i kulturowej. Pisarka pokazuje polskie dworki, folwarki, zapomniane tradycje, dumę, ale też niemoc i stagnację, w jakiej ugrzęzła część szlachty. Szczególnie poruszające są opisy wsi, ukazanej nie tylko jako tło wydarzeń, ale jako żywy organizm – z własnym rytmem, logiką i emocjami. 
Miłosne perypetie głównego bohatera są tylko jedną z wielu warstw powieści. Rodziewiczówna z wyczuciem psychologicznym kreśli portrety kobiet. Kobiety w tej ksiące są wyjątkowe - silne, świadome, niezależne, choć często ograniczane przez konwenanse epoki. Miłość w Jaskółczym szlakiem nie jest przerysowana ani melodramatyczna. To uczucie dojrzewające, oparte na wzajemnym szacunku, fascynacji i wspólnym poczuciu odpowiedzialności za kraj i rodzinne dziedzictwo. Wiem, że dla wielu nie jest to ważne, szczególnie w obecnych czasach, ale mnie takie ukazanie wartości po prostu zachwyciło.
Dużym atutem powieści jest także język. Jak zwykle u Rodziewiczówny jest on piękny, staranny, a przy tym zaskakująco żywy. W tej książce czuć autentyczne przywiązanie do ziemi, tradycji, kultury i do człowieka wszystkiego, co jego dotyczy. 
Jaskółczym szlakiem to powieść, która porusza nie tylko ze względu na tematykę patriotyzmu czy tęsknoty za ojczyzną. To opowieść o tożsamości, na równi narodowej, jak i osobistej. To także opowieść o wyborach, jakie musimy podejmować między wygodą, a lojalnością wobec korzeni. 
Dla współczesnego czytelnika książka ta może być również interesującym dokumentem epoki. Nie jako suchy przekaz historyczny, lecz jako emocjonalna podróż do świata, który mimo że miniony, niesie uniwersalne wartości: poszukiwanie sensu życia, miłości, wspólnoty i domu.
Jaskółczym szlakiem Marii Rodziewiczówny to arcydzieło literatury kresowej i wiejskiej, które zdecydowanie zasługuje na ponowne odkrycie, szczególnie w kontekscie tego, co się dzieje wokół nas. To książka piękna nie tylko językowo, ale i duchowo. Bogata w treść, emocjonalna, a jednocześnie pozbawiona patosu. Oferuje czytelnikowi coś więcej niż tylko historię – daje chwilę refleksji nad tym, czym jest prawdziwa ojczyzna, kim jesteśmy, gdy odcinamy się od swoich korzeni. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)