czwartek, 18 kwietnia 2013

Wypędzone. Historie Niemek ze Śląska, z Pomorza i Prus Wschodnich. Trzy szczere świadectwa kobiet bezbronnych wobec zwycięzców.

Wydawnictwo Naukowe PWN, Okładka miękka, 192 s., Moja ocena 6/6
Bohaterkami książki są trzy niezwykle boleśnie doświadczone przez los kobiety - Helene Plüschke, Esther von Schwerin, Ursula Pless-Dam. Ktoś może powiedzieć, a Niemki, okupacja dobrze im tak. Nie zgadzam się. Tego czego były one świadkami i co przeżyły nie życzę najgorszemu wrogowi. Głód, nędza, brud, strach to najmniejsze zło, jakie wyziera z ich opowieści. Dużo gorsza jest utrata własnej godności, człowieczeństwa i nadziei. 
Te kobiety były gwałcone, bite, okradane, pluto na nie, ubliżano im, a na koniec musiały opuścić swoje własne domu. 
Wszystkie kobiety opowiadają o strasznej gehennie, którą przeżyły, ale najbardziej wstrząsnęły mną wspomnienia Helene Plüschke. Koszmar nie do uwierzenia, który staje się jeszcze bardziej przejmujący ponieważ czytamy pamiętniki kobiet.
(...) 14 lutego - Już nigdy nie zapomnę dotknięcia lufy karabinu na twarzy. I jak wstaję na rozkaz: "Frau, komml". Rozwierają się przede mną bramy piekieł.
Dwóch albo trzech podpitych rosyjskich żołnierzy zaciąga mnie do sieni. Czuję smród samogonu, męski pot, woń prochu i dymu od ich brudnych mundurów. Jeden spogląda na mnie, jakby chciał mnie pożreć, pociąga łyk z butelki i oblizuje usta. Czuję, jak ogarniają mnie mdłości, obrazy jakichś koszmarnych scen przemykają mi przez głowę. Zesztywniała ze strachu, nie mam siły krzyczeć.
Jakiś wysoki mężczyzna po prostu mnie przewraca, pochyla się nade mną i odsłania zęby. Próbuję doczołgać się do ściany, żeby się skryć. Mężczyzna chwyta mnie za nogi i przyciąga do siebie jak kawał drewna. W tej samej chwili zrywa mi spódnicę, a ja leżę na plecach z wyciągniętymi ramionami, niezdolna poruszyć się albo bronić. Ostry ból przeszywa ciało. Żołdak lufą karabinu rozdziera mi bluzkę aż do szyi. W tym momencie mogę znowu nabrać oddechu i zaczynam krzyczeć. Żołnierze wrzeszczą, klaszczą w dłonie i piją. Najwyższy i najbardziej odrażający brzegiem dłoni zadaje mi cios w twarz i wpycha brudną szmatę w usta. Mogę jeszcze tylko jęczeć.(...)
Na nich, na tych niewinnych kobietach i ich dzieciach skupiła się nienawiść Polaków i żołnierzy radzieckich po zakończeniu wojny. To je winiono za lata upokorzeń, okupację, śmierć najbliższych. A przecież one nie miały z tym nic spólnego. Tak jak sąsiadki Polki były matkami, żonami, walczyły o przetrwanie, za wszelką cenę chroniły dzieci. Czy dlatego były winne, że były Niemkami? Nie można przecież za zbrodnie nawet sporej grupy żołnierzy winić cywili. Ale jak pisze jedna z kobiet Jak ktoś nie walczył z Trzecią Rzeszą to był winny!
Brawa dla Ośrodka Karta i Wydawnictwa PWN za wydanie tych wspomnień. W naszej świadomości częstokroć (o ile nie na ogół) nadal mamy monopol na martyrologię i wszelkie zło jakie się wydarzyło w okresie II wojny światowej przydarzyło się tylko nam, nikomu innemu. O pokrzywdzonych Niemcach (Niemkach w szczególności) rzadko kto wspomina. 
Wspomnienia tych trzech kobiet ukazują jaki koszmarny los musiała przejść większość z opuszczających ziemie odzyskane Niemek. Jak podają badacze z Ośrodka Karta, w latach 1944-1949 tereny przyłączone do Polski opuściło ponad 8 milionów Niemców. Liczbę ofiar śmiertelnych tych wysiedleń szacuje się na 400 tysięcy. To także byli ludzie, tacy jak my. Wśród Niemców także byli dobrzy ludzie, tak samo jak wśród Polaków żli. 
Zachęcam do lektury, po to, żeby sobie uświadomić koszmar innych i spróbować wyobrazić siebie na miejscu tych trzech kobiet. 


4 komentarze:

  1. Masz rację. Ofiara to ofiara bez względu na narodowość i po której stronie "barykady" stoi.
    Żołnierze też nie wszyscy z natury są źli, nie mało jest takich, którzy po prostu wykonywali swoje obowiązki.
    Babia mi opowiadała jak po wojnie przez jej wioskę wracało kilku bardzo młodziutkich, niemieckich żołnierzy. Płakali i śmiali się na zmianę. Cieszyli się, że to koniec i płakali nad tym, że musieli być tego uczestnikami. Szli z białymi flagami... ale nie doszli. Do bezpiecznego miejsca brakło im 8 kilometrów. W polach za wioską zostali rozstrzelani przez Rosjan...

    Nic nie jest tylko czarne lub białe, a ile osób tyle perspektyw i różnych obrazów wojny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, ten terror dotknął także w pełni zasymilowanych Niemców mieszkających w Polsce centralnej. Byli "swoi", walczyli o wyzwolenie Polski, a po wojnie i tak zostali uznani za wrogów. Tak jak w przypadku naszej krajanki: Maryli Biedermann

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy do końca jestem gotowy psychicznie zmierzyć się z ta książką. Zycie funduje nam tyle koszmarów, że mam ich nadmiar :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety wojna i jej skutki nie oszczędziły nikogo. Ofiary były i są po obydwu stronach.)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.